Zamknij

"Opowiedz mi święta" - zwycięskie prace w kategorii wiekowej 14-15 lat

14:30, 26.12.2024 Aktualizacja: 10:29, 27.12.2024
Skomentuj

Kutnowski Dom Kultury w przedświątecznym okresie zorganizował kilka konkursów. Jednym z nich był konkurs "Opowiedz mi święta".

Zadaniem uczestników było przygotowanie świątecznego opowiadania.

Poniżej przedstawiamy prace Borysa Komorowskiego, Michaliny Rybus i Dawida Pilarskiego, które zajęły 1 miejsce (ex equo) w kategorii wiekowej 14-15 lat:

"Czas" - Borys Komorowski

Był zimowy wieczór, a na niebie rozświetlonym milionem gwiazd ciągnęła się długa linia śladów pozostawionych przez sanie Świętego Mikołaja. Zbliżało się Boże Narodzenie, a Mikołaj, jak co roku, szykował się do rozdawania prezentów dzieciom na całym świecie. Ale tego roku coś było nie tak. Bardzo nie tak.

W swojej ciepłej chatce na Biegunie Północnym, Mikołaj zasiadł do wielkiej, opasłej księgi – Księgi Grzecznych Dzieci. Jego elfy w pocie czoła zapisywały wszystkie zasługi dzieci z różnych krajów. Każdy dobry uczynek był starannie odnotowany, a każde miłe słowo docenione. Ale kiedy Mikołaj spojrzał na listę dzieci z Europy, jego uśmiech momentalnie zniknął.

— Co się dzieje?! — wykrzyknął zaskoczony, przeszukując kolejne strony księgi. W całej Europie nie było ani jednego dziecka, które zasłużyłoby na prezent! — Jak to możliwe? — zastanawiał się, drapiąc się po swojej białej brodzie.

Księga Dzieci Niegrzecznych, leżąca tuż obok, wydawała się za to niemal pękać w szwach. Mikołaj ostrożnie ją otworzył, a jego oczy zrobiły się szerokie jak spodki. Była pełna zapisów: „Kasia z Warszawy – całymi dniami na TikToku, zero pomocy rodzicom”, „Jasiek z Berlina – zamiast bawić się z kolegami, obrażał ich w Internecie”, „Emilka z Paryża – cały dzień na telefonie, zero szacunku dla mamy”.

— To jest niemożliwe! — Mikołaj był zdruzgotany. — Co się z nimi wszystkimi stało?

Elfy zaniepokojone krzątały się dookoła, próbując znaleźć rozwiązanie, ale Mikołaj wiedział, że sprawa jest poważna. Postanowił zwołać naradę.

Wielki, drewniany stół w środku chatki szybko zapełnił się elfami. Z każdej strony padały pomysły:

— Może dzieci są po prostu zapracowane? — powiedział jeden z elfów.

— Albo mają za dużo lekcji? — zasugerował drugi.

— A może to przez te... telefony? — odezwał się niepewnie najmłodszy z elfów.

Mikołaj pokiwał głową. Ostatnia myśl zdawała się być najbliżej prawdy. Przecież już od jakiegoś czasu zauważał, że coraz więcej dzieci spędza całe dnie wpatrzone w ekrany. Internet, telefony, media społecznościowe – wszystko to zdawało się pochłaniać ich uwagę. Zamiast bawić się z przyjaciółmi, pomagać rodzicom czy po prostu cieszyć się świętami, dzieci żyły w wirtualnym świecie. Świecie, w którym często zamiast ciepłych słów padały niemiłe komentarze, a zamiast zabawy była rywalizacja o lajki.

— Co robić? — zapytał Mikołaj, patrząc na swoje elfy.

— Może po prostu... nie dajemy prezentów? — zaproponował jeden z elfów.

Ale Mikołaj nie byłby sobą, gdyby poddał się tak łatwo. Wiedział, że każde dziecko, nawet to, które teraz siedzi z nosem w telefonie, ma w sobie dobro. Tylko trzeba je obudzić.

I wtedy przyszedł mu do głowy genialny pomysł.

— Mam to! — zawołał Mikołaj. — W tym roku dam dzieciom zupełnie inny prezent.

Elfy spojrzały na niego zaskoczone.

— Żadnych telefonów, tabletów ani gier. W tym roku damy im... czas.

— Czas? — zdziwiły się elfy.

— Tak, czas z rodziną, przyjaciółmi. Czas na zabawę, na rozmowy, na śmiech. Zamiast rzeczy, które tylko odciągają ich od siebie nawzajem, damy im możliwość przypomnienia sobie, co naprawdę się liczy.

I tak, Mikołaj rozpoczął swoje przygotowania. W saniach nie było pudełek z nowymi telefonami czy konsolami do gier. Były tam listy i bileciki z zadaniami: „Spędź dzień bez telefonu i porozmawiaj z bliskimi”, „Zrób coś miłego dla sąsiada”, „Zagraj w grę planszową z rodziną”.

Gdy Mikołaj zaczął podróżować po Europie, dzieci, które obudziły się w świąteczny poranek, były najpierw zdziwione. Gdzie prezenty? Gdzie najnowsze gadżety? Ale z czasem, gdy zaczęły realizować zadania, przypomniały sobie, jak fajnie jest bawić się bez telefonu, śmiać się z rodziną przy wspólnym stole, czy pomagać innym.

Po kilku dniach Mikołaj ponownie zajrzał do Księgi Grzecznych Dzieci. I ku swojej radości zobaczył, że strony zaczęły się zapełniać. Dzieci przypomniały sobie, co jest naprawdę ważne – miłość, przyjaźń, czas spędzony z bliskimi.

I choć rok ten był pełen rozterek, Mikołaj wiedział, że podjął właściwą decyzję. Bo w końcu najlepszym prezentem, jaki można dać, jest czas dla tych, których kochamy.

Czasem największy prezent to nie rzeczy materialne, ale chwile spędzone z bliskimi, z dala od ekranów, pełne miłości i życzliwości.

"Szaro-niebieskie oczy" - Michalina Rybus

Była zimna, grudniowa noc która nie wyróżniała się niczym od wszystkich innych w tym miesiącu. Mieszkańcy większości domów układali się do snu myślami błądząc przy nadchodzącej wielkimi krokami wigilii. Nie inaczej było w pięknej, wielkiej willi należącej do jednej z bogatszych rodzin w miasteczku. Biały puch który o tej porze gnieździł się wszędzie dodawał temu oszałamiającemu budynkowi baśniowego wyglądu. Jedną z nielicznych osób która nie przymykała jeszcze oczu był wysoki mężczyzna. Z pod czarnego stroju który zakrywał prawie całe jego ciało widoczne były tylko dwa ślepia. Oczy o niebieskim kolorze niczym dwa sople lodu budziły grozę u każdego kto stanął mu na drodze. Nie inaczej było i tym razem. Intruz z gracją równą nie jednej baletnicy skradał się po posadzce tego pięknego budynku. Błądził z pokoju do pokoju zwracając swoją uwagę tylko ku najcenniejszym przedmiotom.

Ostatnimi drzwiami jakich nie zwiedził były te największe na samym końcu korytarza. Kiedy już do nich podszedł i z lekkością przedostał się na drugą stronę ujrzał dziewczynę drobnej budowy która z zaciekawieniem wpatrywała się w niego dużymi, szarymi oczami. Złodziej już miał się wycofać, uciekać ile sił jednak nie zdążył postawić kroku kiedy usłyszał jej głos.

- Kim jesteś? - spytała krucho, niepewnie skanując obcą jej sylwetkę wzrokiem. Złodziej stanął w miejscu. Otworzył buzie chcąc coś powiedzieć ale z jego ust nie wybrzmiało nawet jedno słowo.

Szanowany w swojej branży i bezwzględny mężczyzna który twardo stąpał po ziemi i nigdy się nie wahał właśnie zamilkł. Stanął jak słup soli i bez słowa przymknął oczy. Bo kim on tak właściwie był? Osobą bez grama uczuć i współczucia wobec innych ? Osobom dla której liczyły się tylko pieniądze ? A może człowiekiem który za dziecka nie zaznał miłości i życie potoczyło go na złą ścieżkę z której nie potrafił zejść ? Czy przestępstwa i kradzieże których dokonywał na co dzień ukształtowały jego osobowość i można było stwierdzić że jest po prostu zły?

- Nie wiem - odparł w końcu chropowatym głosem. Dziewczyna cały czas siedząca naprzeciw przypominała trochę anioła. Miała nieskazitelną cerę a blond włosy które bezwładnie opadały na jej ramiona wydawały się być miękkie jak piórka. Wyglądała tak niewinnie gdy jej ciało oplatał puchowy koc. Tylko na drobnej, usłanej rumieńcem twarzyczce widoczne było niezrozumienie.

- Wydaje mi się że mamy dużo wspólnego - odparła dziewczyna. Mężczyzna na te słowa skrzywił się znacznie gdyż byli oni przecież zupełnym przeciwieństwem. Czarująca blondynka o łagodnych oczach które błyszczały jak promienie letniego słońca oraz chłopak o lodowatym spojrzeniu który polegać mógł tylko na sobie a świadkiem jego zbrodni był jedynie blask nocnego księżyca.

- Wszyscy postrzegali by nas jako dwie kompletnie inne osoby - kontynuowała nie zważając na przenikliwy wzrok obcego. - Ale mi się wydaje że oboje tak samo błądzimy nie wiedząc kompletnie czego szukamy. Może wyglądam jak niewinne, bezbronne dziecko ale mam wiele za plecami - przerwała na chwilę zaciskając pełne, malinowe usta. - Ale nigdy nie jest za późno.

Ostatnie jej słowa brzmiały tak jak by wypowiedziała je sama do siebie. Pod osłoną idealnej dziewczyny stała zupełnie inna osoba. Mężczyzna wpatrywał się w jej przeszklone oczy jeszcze przez chwilę. Następnie wycofał się i opuścił budynek nie taszcząc ze sobą łupów. Nie wrócił do tego domu i nie zaszczycił swoją obecnością żadnego innego. Bo te parę słów, zwykłych słów sprawiło że zachciał być kimś, kimś kto budzi szacunek nie grozę.

Od tamtego dnia upłynęło sporo czasu. Dużo się zmieniło szczególnie w życiu niebieskookiego bruneta. Przeżył on wiele wzlotów i upadków ale nigdy nie przypuszczał że skończy w ciepłym domu u boku dwójki synów ubierając w bombki i kolorowe łańcuchy świąteczne drzewko. Stał na palcach próbując dosięgnąć szczytu choinki aby zawiesić na nim złotą gwiazdę kiedy do pokoju weszła znacznie niższa blondynka. W rękach trzymała tace z pierniczkami które wzbudziły zainteresowanie małych chłopców. Podbiegli oni do kobiety próbując zgarnąć parę przysmaków.

- Kochanie, poczekaj - powiedziała łagodnym głosem mama odkładając tacę na stolik i siadając na jasno- siwej sofie. - Ten dzień jest bardzo wyjątkowy - Oznajmiła spoglądając na dwie niebiesko-szare pary zaciekawionych oczu. Dzieciaki spojrzały po sobie po czym przekierowały całą uwagę na kobietę.

- Opowiem wam dzisiaj historię o pewnej zagubionej dziewczynce i strasznym chłopaku którzy parę lat temu tego dnia zmienili swoje życie i odnaleźli spokój - Odparła blondynka uśmiechając się ciepło i wędrując wzrokiem do męża który patrzył na nią z tym samym błyskiem w oczach z jakim zrobił to tamtej, grudniowej nocy.

"Opowiedz mi święta" - Dawid Pilarski

Wszystko zaczęło się od tego, że w tym roku wigilijny karp... przemówił. Może powinienem zacząć od początku, ale jak tu opowiedzieć coś tak dziwnego w logiczny sposób?  No dobrze, spróbuję.

Był grudniowy wieczór, a ja siedziałem w kuchni, z nosem w telefonie, udając, że pomagam mamie przygotowywać święta. Pachniało piernikami, a w tle grały te same kolędy, które słyszę co roku. Właściwie nie czułem już tej magii. Święta, choinka, prezenty – wszystko wydawało się takie przewidywalne. Aż do momentu, gdy tata przyniósł karpia.

– No, Dawid, to twój obowiązek. Zajmiesz się nim – powiedział, stawiając miskę z wodą na stole.

Nie miałem wyjścia. Siedziałem więc i patrzyłem na tego biednego karpia, który wyglądał jakby znał swój los. I wtedy, zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, usłyszałem:

– Serio? Nawet nie spróbujesz z nami pogadać, zanim mnie zjesz?

Zamarłem. Myślałem, że to jakiś żart. Może mama podłożyła mi w miskę gadającego robota, żeby mnie wkręcić. Ale nie – karp ruszył pyszczkiem i patrzył na mnie swoimi rybimi oczami.

– Kto... kto mówi? – wyjąkałem, rozglądając się nerwowo.

– Ja. Karp. Tak, wiem, to dziwne, ale skoro to mają być Święta, czas na odrobinę cudu, co nie?

Usiadłem na krześle, bo nogi mi się ugięły. Karp kontynuował:

– Co roku widzę to samo. Święta. Choinki. Prezenty. A kto pyta, co naprawdę znaczą? Wiesz w ogóle, czemu je obchodzisz?

Zamurowało mnie. Oczywiście, wiedziałem: Jezus, Betlejem, pasterze... Ale nie potrafiłem wyjaśnić, dlaczego mnie to wszystko dotyczy.

– No właśnie. My, karpie, mamy czas, żeby o tym myśleć, bo od wieków czekamy na swoje pięć minut w wannie – powiedział karp, wywracając oczami. – Święta to nie prezenty ani kolędy. To moment, kiedy ludzie powinni zacząć myśleć o innych.  Zapytać siebie: kto jest dla mnie ważny?

Zrobiło mi się głupio. Zdałem sobie sprawę, że przez ostatnie tygodnie byłem bardziej zajęty pisaniem listy prezentów niż rozmowami z rodziną.

– Więc co mam zrobić? – zapytałem cicho.

Karp uśmiechnął się (jeśli to w ogóle możliwe) i powiedział:

– Może zacznij od prostego „dziękuję”.

Wtedy do kuchni weszła mama. Spojrzała na mnie, potem na karpia.

– Co tak siedzisz? Pomóż mi rozpakować zakupy.

Nie powiedziałem jej, co się stało. Po prostu wstałem i zacząłem pomagać. A później – choć trudno to wytłumaczyć – tego wieczoru poszedłem do każdego z domowników i podziękowałem. Mamie za to, że tak się stara z tym całym gotowaniem. Tacie za choinkę. Młodszej siostrze za to, że choć mnie wkurza, zawsze mnie rozśmiesza.

W Wigilię, kiedy wszyscy siedzieliśmy przy stole, poczułem coś, czego dawno nie czułem: wdzięczność. I kiedy przyszła pora na karpia... nikt nie miał serca żeby go zabić. Mama stwierdziła, że w tym roku spróbujemy czegoś innego.

A ja? Wypuściłem go do pobliskiego stawu. Wiem, brzmi to jak scena z filmu, ale coś mi mówi, że ten karp miał rację. Święta są o czymś więcej.

I chociaż nikt mi nie uwierzy, że ryba mnie tego nauczyła, w sumie nie ma to znaczenia. Ważne, że pierwszy raz od lat naprawdę czułem, czym są Święta.

 

(KDK)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%